A+ A A-

  • Parent Category: Zdjęcia

levy

Yasmin Levy – gwiazda pochodząca z Izraela, wykonująca żydowsko-hiszpańskie ladino połączone z andaluzyjskim flamenco. Przyjechała do Polski promować swój najnowszy album "Sentir". To już czwarta płyta w dorobku artystki, a druga wizyta w naszym kraju.

Zaczęła piosenką "Neci En Alamo" i obudziła wspomnienia, które powinny odejść dawno temu. Każdym zaśpiewanym słowem szarpała moje serce strunami bólu. Akompaniujące artystce klarnet i gitary, na przemian z jej głosem rozrywały moją duszę na atomy, nieustannie drżące i wibrujące. : Oczarowane urokiem, lśnieniem i brzmieniem unoszącej się w powietrzu magii. Tak, magii, bo nie była to zwykła muzyka. Miała w sobie moc stwórczą i jednocześnie destrukcyjną. W moim przypadku nastąpiła totalna anihilacja osobowości zniewolonej pożerającymi nutkami niepokoju, napięcia i wyczekiwania. Z chorą fascynacją i absolutnym zauroczeniem wsłuchiwałem się w muzykę, która przenikała każdą moją komórkę. Zatracałem się w tych falach agonii, pragnienia i tęsknoty.
Pełen bólu i nieograniczonej ani czasem, ani przestrzenią woli życia. Przeżywając ponownie każdą drzazgę losu wraz z artystką, z jej wizją i świadomością, którą się z nami dzieliła, stałem ogłupiały i zdezorientowany próbując zrozumieć co się dzieje. Trudno ogarnąć, a co dopiero opisać uczucia, które piosenkarka przekazała widowni w czasie występu. Tyle nostalgii, melancholii, tęsknoty i potrzeby nie słyszałem w żadnych innych utworach.

Na szczęście było parę bardziej znośnych kawałków. Artystka opowiadała historie, flirtowała z publicznością, na której prośbę, w czasie drugiego bisu zaśpiewała acapella "Intentalo Encontrar" (akompaniował jej tylko mąż na bębenku – tak, gra w zespole na instrumentach perkusyjnych). Rewelacja! Tego nie ma na żadnej płycie :). A na sam koniec, w trzecim bisowaniu, osobiście zagrała na fortepianie do piosenki ”Me Voy”. Ale jak do niej wprowadziła:

„Chcę zapomnieć bliskość twego ciała,
chce zapomniec smak twych ust
i choc raz w swoim życiu chciałabym być szczęśliwa.
I dlatego odchodzę”.

Mimo że było bardzo nastrojowo, romantycznie i urzekająco, a artystka opowiadała o kochaniu się w blasku świec, : miłości tak wielkiej, że można dla niej umrzeć, prowadziła dialog z publicznością, która wspólnie z nią zaśpiewała piosenkę (Yasmina Levy musiała "trochę" pomóc :) ) i wyszło całkiem nieźle. Mimo że potrafiła zauroczyć i oczarować publiczność niezwykle ciepłym, życzliwym i ujmującym podejściem. Mimo nieprawdopodobnej atmosfery uwielbienia jaką stworzyła wokół siebie, to : nie mogłem pozbyć się bólu i smutku, który pulsował gdzieś na granicy zrozumienia, przez cały, prawie dwu godzinny koncert. : : : :  :

Nie pozostawiła ani jednego skrawka obojętnego ciała, nietkniętej myśli. Taka kombinacja głosu, akompaniamentu i uroku wokalistki okazała się niezwykle poruszająca i emocjonalna.
Ta obłędnie piękna kobieta rzuciła mnie na kolana. Z kawałka "kamienia" uczyniła żywą, czującą istotę pełną sprzecznych, targających w różne strony pragnień, uczuć.

Po wyjściu z koncertu miałem doła jak kosmos. Czułem żal i trudną do zniesienia pustkę. To zdumiewające jak piosenkarka wpłynęła na mój umysł i go tak
kompletnie opanowała. Gdyby nie to, że "chłopaki nie płaczą" to bym tam ryczał jak bóbr :). Na nogach trzymała mnie jedynie świadomość, że "kamień" i równowaga mentalna niedługo wrócą na swoje stałe miejsce :).

Jeżeli ktoś lubi melancholijno-depresyjną muzykę, to przy Yasmine Levy poczuje się ja w raju. Dla mnie to raczej jak przedsmak koszmaru :). : Wiem, że przez bardzo długi czas nie sięgnę po żadną płytę Yasmine Levy.

Koncert odbył sie w ramach Ethno Jazz Festival'u (ethnojazz.pl).

 

Zapraszam do obejrzenia zdjęć (kursorami "lewo" i "prawo" można przełączać fotografie):