Kolejny, udany koncert w ramach "Etho Jazz Festival'u". Klimatyczny i gorący bo dla Wrocławian zaśpiewała Lizz Wright. : Lizz od pierwszych sekund hipnotyzowała i czarowała nas swoim ciepłym, głębokim głosem, który doskonale współgrał z potężnymi i miekkimi basami jakie serwowali nam towarzyszacy jej muzycy. Było trochę soul'owo i gospel'owo. Trochę country :) i trochę blusa, i bardzo hot :).

Wiem, że czarnoskóre kobiety potrafią się ruszać, ale Lizz tańczyła magnetycznie, zniewalająco i tak obłędnie oszczędno-kocimi ruchami, że nie można było się od tego oderwać. Miała na sobie suknię z delikatnego, obcisłego i jasnego materiału, który nic nie pozostawiał wyobraźni. Pisałem wcześniej o magnetyzmie:). Magnetyzmie, : który był tak potężny, że poustawiał wszystkie stalowe elementy w sali w pozycji pionowej. Jak magnes opiłki żelaza, bo piosenkarka emanowała niezwykłym eroztyzmem: :). Trochę przeszkadzało to skupić się na muzyce, ale nie narzekam :).

Siedziałem w bardzo wygodnym fotelu z zagłówkiem i zatapiałem się w tym wyjątkowo słodkim zjawisku, obezwładniającym seksownym głosie, powolnym i pewnym siebie. Spokojnym i szczerym, bez ukrytych znaczeń. Głosie ponętnej, skupiającej na sobie całą uwagę sali – zmysłowo tańczącej piękności. I odpływałem... pomału, w nierealny świat kolorów i muzyki. Trwało to trochę za krótko. Mogło trwać tak z 50h dłużej :).

Lizz Wright pochodzi z małego miasteczka Hahira w stanie Georgia gdzie uczyła się śpiewu i gry na pianinie w chórze swojego ojca, pastora. Przez całe dzieciństwo i młodość występowała w różnej wielkości zespołach wokalnych, zdobywając liczne nagrody w wielu konkursach.

We Wrocławiu promowała swój najnowszy, czwarty album pt.,”Fellowship”. Ogólnie kojarzona jest ze smooth-jazzem z mocnymi akcentami gospel.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć (kursorami "lewo" i "prawo" można przełączać fotografie):

{yoogallery src=[/zdjecia/koncerty/Lizz_Wright{/gallery}

• Prev
• Next